Pacjent

W zapyziałym amerykańskim miasteczku o drugiej w nocy dobija się ktoś do drzwi miejscowego lekarza. Ten zaspany otwiera. Na progu stoi nieznajomy i pyta: - Ile trzeba zapłacić za odwiedziny chorego około siedmiu mil stąd? - Piętnaście dolarów. - Świetnie, zatem jedziemy. Lekarz ubiera się, bierze torbę, bierze samochód, jadą. Gdy dotarli na miejsce nieznajomy wyciąga piętnaście baksów. - Proszę. - A gdzie pacjent? - E, tam, pacjent. W tej dziurze w środku nocy po prostu nie da się znaleźć żadnej taksówki.