Przyszedł facet...

Przyszedł facet do sklepu zoologicznego i prosi o ośmiornicę. Sprzedawca podaje mu zapakowaną ośmiornicę i łyżeczkę do herbaty. Mocno zdziwiony klient pyta, po co mu ta łyżeczka. Należy jej użyć, jak się ośmiornica do czego przyssie.Facet zabrał ośmiornicę do domu. Przychodzi następnego dnia z pracy, a tu ośmiornica nic do niczego nie przyssana. To samo 2. i 3. dnia. 4. dnia facet przychodzi do domu, a tu ośmiornica obejmuje wszystkimi ośmioma kończynami krzesło i nie zamierza się odessać. Wziął więc łyżeczkę i próbuje... Najpierw jedną kończynę... Z trudem udaje mu się odczepić, potem drugą, trzecią, ale w międzyczasie ośmiornica znów przysysa się pierwszą łapą. Mocno wkurzony gość próbuje raz po raz, ale zawsze ośmiornica jest szybsza. Zdenerwowany przychodzi do sklepu z reklamacją: Panie, ta łyżeczka do niczego się nie nadaje! Żądam zwrotu pieniędzy!A sprzedawca: Jak to Niemożliwe! Niech pan przyniesie ją razem z krzesłem, to spróbujemy razem.Nie przekonany facet przychodzi następnego dnia do sklepu z ośmiornicą przyssaną do krzesła. Bierze łyżeczkę i zaczyna odklejać kończyny, ale sprzedawca na to: Eee, nie tak! Niech mi pan poda tą łyżeczkę!Wziął łyżeczkę i pac ośmiornicę w łeb. A ośmiornica (łapiąc się wszystkimi ośmioma kończynami za głowę): Auć!! Moja głowa!!