Jedzie sobie gość cię...

Jedzie sobie gość ciężarówką, jako ładunek na pace wiezie kury. Jedzie tak i jedzie, nagle - widzi na poboczu jakaś całkiem niebrzydka dzieweczka macha rączką, co by się zatrzymać i podwieść kawałek. Zjeżdża, więc na pobocze, pochyla się, aby otworzyć drzwiczki od strony pasażera i ledwo zdążyła dzieweczka podejść dwa kroki, pyta: Dajesz dupy Dziewczę oburzone: Nie! To spie*laj! Trzasnął drzwiami i jedzie dalej... Za kilometrów kilka widzi drugie słodkie dziewczę macha w nadziei na złapanie stopa, więc sytuacja podobna, gość zjeżdża na pobocze, zatrzymuje się, otwiera drzwi: Dajesz dupy Nie! To spie*laj! Trzasnął drzwiami dziewczynie przed nosem i jedzie dalej. Przejeżdża kolejne x km, patrzy a na poboczu patrol policji z suszarką - przejeżdża spokojnie, obok, ale widzi w lusterku wstecznym, że policmajstry pakują się do radiowozu i dalej za nim! Sygnał włączyli, mrygają, co by się zatrzymać, no to, co poradzić - zatrzymuje się gościu, policjant podchodzi do kabiny i w te słowa: Panie kierowco, kury gubicie! Zdziwiony gość niepomiernie, ale wysiada z kabiny, idzie do tyłu, patrzy - faktycznie kilka kur w dalszej odległości biega, bo asfalcie, uchyla plandeki... patrzy... a tam kogut trzyma kolejną kurę za gardło mówi: Dajesz dupy Nie! To spie*laj...