Prezent na świeta
Wigilię spędziłem na chirurgii urazowej. Nawet fajnie było. Tylko pierogów nie pojadłem, ale barszcz przez słomkę był zacnościowy. A wszystko przez te prezenty pod choinkę. Siedzę sobie, czytam gazetę, a żona, jak każda kobieta, gdy czyta się gazetę, znowu zadaje pytanie: - Co mi kupisz pod choinkę? - Świeczkę zapachową - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, przeglądając właśnie kolumnę ze sportem. - Aha... A co ty byś chciał? - żona drążyła temat. - Ciebie, zapakowaną tylko w kokardę - odpowiedziałem na odczepnego, bo w sumie, czego ja mógłbym od niej chcieć... Chyba tylko tego, żeby znowu mi nie zaczęła jęczeć nad głową. - No wiesz!? Prezenty powinny być podobnej wartości - burknęła obruszona. - To dorzuć jeszcze dwie dychy. No i film mi się urwał, ale święta naprawdę były fajne. W końcu raz miałem święty spokój.