Baca łapie okazję na drodze, wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego Mercedesa. Wsiada i jadą, ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło, więc baca się pyta: - A co to panocku, za znacek z psodu? - To? - mówi kierowca pokazując na znaczek mercedesa - to taki celownik, jak kogoś złapie w ten celownik, to już na pewno trafię. - Aha. Po kilku kilometrach patrzą, a tu drogą jedzie jakiś facet na rowerze. Baca mówi: - A weźcie, panocku, tego cłowieka w ten celownik... Kierowca skręcił i faktycznie rowerzysta znalazł się "w celowniku", ale ponieważ kierowca nie chciał iść do więzienia, to w ostatniej chwili skręcił, aby nie trafić rowerzysty, chwilę potem baca się odzywa: - Iiiii, kiepski ten pański celownik, gdybym nie roztworzył drzwi to byśmy go w ogóle nie trafili.
Siedzi baca na drzewie i śpiewa. Przechodzi turysta. - Baco, spadniecie, na drzewie się nie śpiewa. - Nie spadnę. Za godzinę wraca turysta, patrzy, a pod drzewem leży baca. - A mówiłem wam, baco - nie śpiewa się na drzewie. - Śpiwo się, śpiwo, ino się nie tańcy.
- Wojtek, wyście taki mądrala, wsytko prawie wiycie, to powiydzcie wiela jest prowd? Gazda na to: - Jo znom jino trzy. Piyrso to świynto prowda, drugo tyż prowda, i trzecio gówno prowda.
Pytają bacę: - Czy te trzy dziewczynki są twoimi córkami? Baca: - No. - Ale one urodziły się tego samego dnia?! - No... - ... w odstępach piętnastominutowych!!! - No to co?! Jo mom rower...
Baca przyjechał do Warszawy. Myśli sobie: "psejode się tromwojem". Idzie do kiosku i mówi: - Poproszę bilet na tromwoj. Miysce konicnie sidzonce!
Sąsiad mówi do bacy: - Baco, tam za stodołą, na waszych deskach, chłopaki gwałcą waszą córkę! Baca przerażony biegnie natychmiast za stodołę, po chwili wraca uśmiechnięty i mówi: - Aaaaa... wiedziołem, ze żartowołeś, to wcale nie moje deski.
Policjant zatrzymuje bacę jadącego furmanką. - Baco, co wieziecie? Baca nachyla się i szepcze: - Siano. - Czemu tak cicho mówicie? - Żeby koń nie usłyszał!
Wchodzi baca do sklepu i nie zamyka drzwi. - Baco, drzwi w domu nie macie?!!! - Krzyczy na niego sprzedawczyni. - Mom, i taką cholerę jak wy, tyz mom!
- Baco, czym zabiliście sąsiada? - A synecką, Wysoki Sądzie... - Wieprzową, czy wołową? - Kolejową...
Siedzi Baca na drzewie i piłuje gałąź na której siedzi, przechodzi turysta: - Baco spadniecie! - Ni, nie spadnę! - Spadniecie! - Ni! - No mówię wam, że spadniecie! - Eeee, ni spadnę! Nie przekonawszy bacy Turysta poszedł dalej. Baca piłował, piłował aż spadł. Pozbierawszy się popatrzy za znikającym w oddali turystą i zdziwiony rzekł: - Prorok jaki, czy co?