Najnowsze dowcipy

Icek z żoną Chaną w piękne sobotnie popołudnie wybierają się na piknik za miasto. Jest upał, więc siadają w cieniu rozłożystego drzewa. Nagle Chana zrywa się z krzykiem. - Icek, ratuj! - Co się stało? - Mrówki mnie jedzą! A Icek patrzy na swoją brzydką małżonkę i mówi wzdychając: - Aj, aj, aj! Do czegóż to głód może doprowadzić!

Siedzi Żydówka na ławce w parku, a w piaskownicy bawią się jej mali synkowie. Dosiada się druga pani i mówi: "jakie ładne dzieci, ile maja latek?" a mama na to z wyniosłą mina: sędzia ma trzy latka, a mecenas dwa.

Stary Żyd dawał do gazety nekrolog po swojej żonie i spytał o cenę. - Do pięciu wyrazów za darmo. - Nooo... to niech będzie: Zmarła Zelda Goldman. - Ma pan do dyspozycji jeszcze dwa wyrazy. - To niech będzie - Zmarla Zelda Goldman, sprzedam Opla

Mosze zaprosił na randkę swoją przyjaciółkę, Salcie. Spacerują po mieście i w pewnym momencie mijają elegancką restaurację. - Ach, jakie smakowite zapachy... - wzdycha dziewczyna. - Podoba ci się? - Mosiek na to. - Jeśli tak, to możemy przejść się tędy jeszcze raz.

Mosze! Ubezpieczyłem sklep od pożaru, kradzieży i gradobicia! - Aj waj! A gradobicie, to jak zrobisz?

Szadchen swata młodziencowi posażną pannę. Ten sie wzbrania: - Przecież ona jest na pół ślepa! - Pomyśl tylko - nie będziesz musiał niczego przed nią ukrywać. - Ale ona jest prawie głucha! - Pomyśl tylko - ona nie usłyszy twoich przekleństw... - Kuleje na jedna nogę! - Tylko pomyśl - ona nie będzie za tobą łaziła krok w krok... - No i ma garba! - Oj, młody człowieku, badźże sprawiedliwy! Przecież jedną wadę to ona może mieć!

Dziełko Tuwima: NOC POŚLUBNA Osoby: Mąż i Żona (Mąż i Żona. Skromna, ale odświętnie sprzątnięta sypialnia w małym mieszkaniu drobnomieszczańskim. Przez chwilę pusta, potem wchodzi Żona w welonie, białej sukni, za nią zawstydzony Mąż). ŻONA: I oto nasze gniazdko, drogi Izaaku. Daj Boże, żebyśmy byli w nim szczęśliwi. MĄŻ: Dlaczego nie? Daj Boże. (siada w kapeluszu przy stole, patrzy nieruchomo w jeden punkt) ŻONA: Co coś tak jestem smutny, Izaaku? MĄŻ: Smutny? Nie. Dlaczego smutny? Trochę zmęczony, trochę piłem. ŻONA: Ale ty nie będziesz pić, prawda, Izaaku? No, obiecaj żonce? MĄŻ: Mogę nie pić. Dlaczego nie? Proszę cię usiadaj. ŻONA: I tak będziemy siedzieć? MĄŻ: Można siedzieć, można pochodzić. Wszystko jedno. ŻONA: Oczutki moje. Nosek kochany. Kochasz swoją Dorcię? MĄŻ: (uśmiecha się zawstydzony) Co za pytanie. Naturalnie. Dlaczego nie? ŻONA: Wiesz co? Ja tak myślę, że my sobie urządzimy piękne życie. Wiadomo ci wszak, iż na inteligencji mnie nie zbywa, więc ja chciałam i ciebie wciągnąć w wyższe zainteresowania. MĄŻ: Dlaczego nie? Jak będę miał czas... Jutro nie mogę. Muszę skończyć frak dla Szmulsona... tu z przeciwka, spodnie prasować... ŻONA: Miły dzieciaku. Lubię cię za tę prostotę... Pocałuj swoją panią. Mocniej. Jeszcze mocniej. I już odchodzisz? MĄŻ: Ja nie odchodzę. Ja tu mieszkam. ŻONA: Ale przytul. To przecież nasza noc poślubna. Gody. MĄŻ : (chce wstać) Sodowa, czy zwyczajna? ŻONA: Nie. Nie wody. Gody weselne, mówię. MĄŻ: A u Szpilcwajga to muszę być o ósmej rano mierzyć... ŻONA: Niedobryś Izaaku. Mógłbyś wszak o tym dziś nie myśleć. MĄŻ: Dlaczego nie? To o czym ja mam myśleć? Krawiec jestem, to mój fach, a Szpilcwajg klient. ŻONA: Wiesz, czytałam ongiś pewne dzieło "Miłość w naturze". Tam właśnie opowiedziano jaka to potęga. Opowiedziano i o zbliżeniu ciał... o misterium powiedziano. MĄŻ: Czy ja mogę się zbliżyć do misterium? Ja muszę szyć, żeby żyć. To jak twój tatunio ma dać dwa tysiące złotych, to będę mógł kupić parę sztuk towaru i spłacić Cukiersteina dług. Co ja więcej wiem? . ŻONA: Nie wiesz, co kochać znaczy? MĄŻ: Dlaczego, nie wiem? Wiem. Ja bardzo lubię kochać. ŻONA: No to chodź. Chodź. Weź mnie wszak raz w swoje ramiona. MĄŻ: I to jeszcze tatunio powiedział, że da mieszkanie na Solnej to pracownię można większą zrobić. To wziąłbym dwa czeladniki... dlaczego nie? Zaraz obstalunki więcej, i wszystko. ŻONA: Przestań, Izaaku. Tutaj mnie kochaj, tutaj w naszym gniazdku. Ty tatuniowi nie wierz. Ty nie znasz tatunia. Żadnego mieszkania na Solnej nie będzie. Chodź, pocałuj mnie w usta, jedyny. MĄŻ: Nie może być, żeby nie było na Solnej. Tatunio obiecał. A jak ja oddawałem swoją krawiecką pracownię na naszą sypialnię, to ja w kuchni muszę szyć. To ja nie mogę. ŻONA: Pocałuj wszakże. Ale nie... czekaj Izaaku. Ja muszę ci coś wyznać... Ja jestem zbytnio uczciwa, ażebym nie wyznała tobie... Mężusiu słuchaj... MĄŻ: Gdzie ja się w kuchni podzieję? Dlaczego? Jak się już zakochałem w panienkę, co ma 41 lat, to dlaczego ja mam w kuchni? ŻONA: Izaaku, nie rań moje serce z tą chronologią. Ja ci coś chcę wszak oświadczyć - ja byłam niegdyś uwiedzioną... ale to było wbrew, nawet w obie brwi mojej woli... to był brutalny gwałt, Izaaku. Lecz ty mi wybaczysz wszak. MĄŻ: Dlaczego nie? Wybaczyć mogę, ale to nie jest przyjemne. Dorcia, kto to był? ŻONA: Nie wiem, .Izaaku. Tatunio go szuka. Trzech już ma. Wybacz. MĄŻ: Ich to tatunio szuka. A jak mnie miał dać pięćset złotych zaliczki, to mnie oszukał. No, ale przecież te dwa tysiące złotych to da: Obiecał. To kupię parę sztuk towaru i Cukiersteina spłacę... ŻONA: Nie martw się, nie trap, mój jedyny ty. Zaczniemy nowe piękne życie... Czy lubisz dzieci, Izaaku? MĄŻ: Dlaczego nie? Bez dzieci smutno. Dzieci się śmieją, to jest wesoło. ŻONA: Więc posłuchaj żoneczki, kochanie. Dzieci przyjadą. Teraz, kiedy już mamy gniazdko, będziemy z dziećmi razem... Napiszę... MĄŻ: Które dzieci, Dorciu? ŻONA: Wybaczyłeś mi już przecież, że nie jestem wszak panienka. Wypij kielich goryczy do dna u cioci są moje dzieci, trzy dziewczynki, Izaaku, i chłopczyk jeden. MĄŻ: Dlaczego nie? Niech przyjadą. Ale to nie jest dobrze. To jest nawet bardzo niedobrze. Tutaj będą te dzieci? A kto ich da jeść? ŻONA: Jeżeli na nas dwojga starczy, Izaaku, to i dla sześciorga się znajdzie kąsek... MĄŻ: Może się znajdzie, może nie. Skąd ja wiem? Ale to bardzo nieprzyjemne, że ja w kuchni, a cztery dzieci przyjdą. Jak ja już się zakochałem w panienkę, co ma 41 lat, to jeszcze na jej cudze dzieci harować? Ale: trudno, Dorcia. Co robić? ŻONA: A teraz wszystko twoje. Całuj, pieść. Weź mnie, Izaaku. MĄŻ: Dlaczego nie? Mogę wziąć. Jak tatunio da te dwa tysiące i zapłacę Cukiersteina, i towar kupię, to będzie lżej. Dzieci też coś potrzebują. A kiedy tatunio da, Dorcia? ŻONA: Nie mów o tym - ja jestem cała twoja ja tak płonę - a ty o jakichś pieniądzach. Ty w ogóle przestań o tym myśleć. Ty nie znasz tatunia. Obiecał, ale nie da. Nie licz na to, Izaaku. Noc jest nasza. Chodź. MĄŻ: (osłupiały po pauzie) Nie da? Dlaczego nie da? Zakochałem się w panienkę 41 lat... i na Solnej nie będzie mieszkania... i ja muszę w kuchni... i cztery dzieci przyjadą... i jeszcze dwa tysiące tyż nie da? I nie zapłacę Cukiersteina? I towaru nie kupię? To co ja mam robić, Dorcia? (płacze) ŻONA: Tutaj masz iść, Izaaku... całować... tulić, objąć... zaczniemy nowe, piękne życie... Pójdź. MĄŻ: (zdejmuje smoking, pólkoszulek, zostaje w kapeluszu, rozbiera się w dalszym ciągu i mówi przez łzy) Dlaczego nie? Już idę. Tylko pamiętaj obudź mnie przed siódmą... muszę spodnie z przeciwka wyprasować i o ósmej być u Szpilcwajga.

Hersz dowiedział się, że żona zdradza go ze jego wspólnikiem Dawidem. Nie daje wiary tej bzdurnej w jego mniemaniu pogłosce, ale pewnego dnia zastaje swego przyjaciela w objęciach niezbyt urodziwej małżonki. Na ten widok zaczyna krzyczeć: -Stuknij się w łeb, ty głupcze! Ja muszę - ale ty?!

Mosze, a skąd ty masz taki ładny zegarek? - Podoba się, co? Tate mi sprzedał jak umierał.

W 1968 roku centrala handlu zagranicznego w Warszawie, chcąc się pozbyć towarzysza Rozencwajga, wysłała go do Rzymu z poleceniem służbowym, aby załatwił tam eksport polskiego makaronu do Włoch. Po trzech dniach Rozencwajg wraca z podpisanym kontraktem. Wobec tego wysyłają go do Paryża z poleceniem, aby załatwił eksport polskich perfum do Francji. Rozencwajg po dwóch dniach wraca ze wspaniałym kontraktem. Zrozpaczona dyrekcja wysyła go do Pekinu, aby załatwił eksport polskiego ryżu do Chin. po tygodniu telefonują. "Dlaczego tak długo, towarzyszu Rozencwajg?" "Co znaczy długo? Czy ja mogę tak ze środy na czwartek znaleźć w Chinach jednego z naszych?"