Najnowsze dowcipy

Nowo ochrzczony bankier Rozenblum zaręczył syna z córką neofity Kona. - Zawsze życzyłem sobie takiego zięcia - zwraca się Kon do przyjaciół - Sympatycznego chrześcijańskiego młodzieńca z dobrej żydowskiej rodziny.

Mosze przychodzi do domu i od progu Salcia mówi: - Mośku, słyszałeś nowinę? - Jaką? - Berni przestał palić, ten nałogowy palacz co wypalał 3 paczki dziennie przestał. - Niemożliwe! - A jednak, widzisz on ma w sobie to czego Ci barkuje, silną wolę. - Łee tam, jeden odosobniony przykład... - Poczekaj nie skończyłam jeszcze. - Więc? - Twój przyjaciel Morty, ten alkoholik, wiesz który? - No wiem, co z nim? - Przestał pić, widzisz, on też ma to czego Ci brakuje, silną wolę! - I co myślisz ze ja jej nie mam? - Nie masz. - A własnie że mam! - W takim razie udowodnij. - Dobrze, od dziś, bede spał w stołowym, i nie zbliżę się do żadnej kobiety. - Dobrze, zobaczymy jak długo wytrzymasz Mośku... Mosiek jak obiecał, spał w stołowym i nawet nie pomyslał przez tydzień o ani jednej kobiecie. Aż którejś nocy w drzwiach od stołowego stanęła Salcia w samej bieliznie trzymając w ręku swoją poduszkę: Mosiek się wybudza i pyta? - A ty czego chcesz? - Wiesz Mośku, Berni podobno znów zaczął palić.

Do cadyka przyjechał pewien chasyd i żali się, że interesy idą źle. Ale, ponieważ ludzie jeszcze nie znają opłakanego stanu jego interesów, więc córka jego może jeszcze zrobić dobrą partię. Właśnie swatają jej młodego człowieka z dobrej zamożnej rodziny, ma on jednak jeden mały feler: jest trochę niedowiarkiem. - Ani mi się waż oddać córkę takiemu! - krzyczy rabin - Lepiej oddaj ją szewcowi lub furmanowi, ale niedowiarkowi nigdy! - Rabbi - powiada chasyd w pokorze - moja córka też ma mały feler. - Jaki? - Ona jest tak jakby trochę... w ciąży

Lejb Sobel ożenił się i do znudzenia wychwala kolegom zalety swej urodziwej żony. Pewnego dnia spotyka przyjaciela. Ten bierze go pod ramię i szepcze do ucha: - Daj ty spokój z tym gadaniem. Śmieją się z ciebie. Czy ty nie wiesz, że twoja żona ma czterech kochanków na boku? - I co z tego? - uśmiecha się beztrosko Sobel - Wolę mieć dwadzieścia procent w dobrym interesie niż sto procent w złym!

Po wielu latach bez kontaktu, pewna Żydówka odebrała telefon od swojego syna - geja: - Mamo, spotkałem cudowną dziewczynę, powiem krótko - zamierzam się ożenić! Matka ucieszyła się, ale nie do końca pewna, nie wierzy w dobre wieści. - Myślę, że to by było zbyt wiele pytać, czy ona jest Żydówką ? - Mamo, ona jest nie tylko Żydówką, ale pochodzi z zamożnej rodziny z Beverly Hills! Matka nie posiada się z radości: - Synu, nie wiesz jak bardzo mnie uradowałeś. Jak się nazywa twoja wybranka? - Monika Lewinski, mamo. Po chwili ciszy matka pyta: - A co się stało z tym miłym katolickim chłopcem, z którym się spotykałeś ???

Czterech Żydów spotyka się na giełdzie w Kijowie. Po przywitaniu rozpoczynają się przechwalać: - Ja wczoraj rozmawiałem z policmajstrem. - Policmajster... policmajster! Też mi dygnitarz! - lekceważąco krzywi się drugi - Ja gościłem naczelnika powiatu. - Co tam naczelnik powiatu! - mówi trzeci - Ja byłem w gabinecie rzeczywistego radcy stanu. - To wszystko nic! - powiada czwarty - Ja dzisiaj rano rozmawiałem z samym gubernatorem, grafem Ignatiewem. Trzej pozostali słuchacze nie mogą wyjść z podziwu: - Aj, aj, aj! Z samym grafem Ignatiewem! I co on ci powiedział? - A co miał powiedzieć? "Paszoł won, jewrej!"

- Icek, kupię od Ciebie 10 kubików drewna loco Puszcza Białowieska. - Mosze, chętnie sprzedam. Ale a propos Puszcza: czy Twoja żona ciagle przebywa w Ciechocinku?

W życiu na ogół zawsze miałem szczęście. I w rodzinie, i w interesie powodziło mi się wcale nieźle. Żona z małymi wyjątkami, była mi zawsze wierna, bo jak przez 18 lat zdradziła mnie tylko dwa razy, to to nie jest dużo. Raz z jednym muzykantem, a drugi raz ze Stowarzyszeniem Kupców i Rękodzielników, gdzie ja jestem pice-wreses. (z dumą) Wielka instytucja, paręset kilkadziesiąt samych członków, nie licząc zarządu. W interesie także było niźle. I nawet kiedy ostatnio okradli mi sklep, to tyż miałem szczęście, bo akurat poprzedniego dnia obniżyłem ceny o 30% więc, nie tak dużo straciłem. Państwo muszą znać tę firmę na Nowolipkach: "Żółtko i Eierweiss", adres telegraficzny: "Jajko". Eierweiss - to ja, a Żółtko wyjechał. Wraca za rok i cztery miesiące. Nie, nie do Brześcia. Nim się zajęło takie Mokotowie Ratunkowe. Co znaczy za co? On był autor. On pisał fantastyczne książki w rodzaju Walasa, tylko że to byli książki handlowe naszej firmy. Złodziej, ale bardzo porządny człowiek. I mądry człowiek! On na przykład wymyślił sposób darmowej korespondencji, bez nalepiania marek. I wszystkie listy dochodziły i nikt nic nie dopłacał. W jaki sposób? Zwyczajnie, On wszystkie listy kierował do siebie samego, a z drugiej strony koperty, jako wysyłającego, podawał nazwisko tego człowieka, do którego pisał. To poczta zwracała tamtemu list, jako niofrankowany. I takich ludzi się u nas trzyma w więzieniu. Stra... "szne" już nie mogę wymówić, taki jestem oburzony. Inna rzecz, że jak Żółtko zabrali, to Białko odżyło. Ja sam rządziłem, ja sam zarabiałem i mnie się zaczęło lepiej powodzić. A powodzenie obowiązuje. Umeblowanie Ludwik XIV ja zmieniłem na numer większe, na Ludwik XV, latem ja już miałem zamiar jechać do Eks-le-Bęc, tylko zasiedziałem się w Miedzeszynie, ja już kupiłem sobie jedwabną śpiżamę w Gold England (a propos, ja do dziś dnia nie wiem, czy to się nosi na nocnej koszuli czy pod?), słowem zacząłem prowadzić nowe, wytworne życie, coś a la Moryc Chevalieri. I kiedyś mówię do żony: "Regina! Jak się zapatrujesz, żeby kupić auto?" I oto od tej chwili kiedy padło to lekkomyślne zapytanie minęło już cztery miesiące - i od czterech miesięcy ja mam auto, a właściwie auto ma mnie i od czterech miesięcy ja nie spałem, ja nie jadłem, ja nie byłem w sklepie, ja w ogóle przestałem żyć! Może państwo myślą, że ja jeżdżę tym autem? Tyż nie. Moja żona jeździ? Nie. To kto nim jeździ? Grzegorzewski. A kto to jest Grzegorzewski. Zaraz. On przyszedł kiedyś do sklepu i mówi: "Grzegorzewski jestem". Dobrze. "Eierweiss. Czym mogę służyć?" - "Słyszałem, że Pan kupuje Piperlaka (bo ja mam Piperlaka! Świetna marka!), więc chciałem przystać na szofera". Pokazuje mi świadectwa, z hrabiami jeździł, z cesarzami jeździł, Waldemarsową woził, kto tylko jest - to on woził. To go wziąłem. I nazajutrz ranoon zajechał Piperlakiem przed mój sklep. Regina już czekała, dzieci już czekały. "No panie Grzegorzewski, mówię, jedziemy". Wtedy Grzegorzwski uśmiechnął się i rzekł "Dziś, panie Eierweiss, nie pojadziem, bo mi korbowód suwaka tłucze w karter". - Kto, panie Grzegorzewski? - "Korbowód suwaka" - A dlaczego on tłucze, panie Grzegorzewski? - "Bo to bezzaworowy silnik Knighta, to się suwak zatarł i uszy mu się obrywają". Aha, powiedziałem. To może pan przyprawi te uszy? Dzieci tak chcą pojechać! W tym miejscu Grzegorzewski znów uśmiechnął siępobłażliwie i poprosił o 150 złotych z powodu karbowód suwaka tłucze w karter. Po tygodniu kochany pan Grzegorzewski znów zajechał pod sklep, z przyprawionymi uszami suwaka i karbowiaka, dzieci i żona już czekały, wsiadamy - i prosimy jechać w Aleje. Państwo znają drogę z Nowolipki do Aleje? Więc na rogu Przejazd i Bielańskiej myśmy się zatrzymali. - Co jest, panie Grzegorzewski? "Panewka się wytopiła..." - To co zrobić? - "Niech państwo biorą taksówkę". Tośmy wzięli taksówkę. I tak jest od czterech miesięcy! To kulung nie w porządku, to bolec nie sztymuje, to mamka nie łapie, to kicha nawala, a tu jest grajcownica, a tam jest nagar! A dzieci płaczą i ja ich wożę taksówką, albo leżę z Grzegorzewskim w garażu pod moim Piperlakiem i na mnie kapią różne świństwa, a on mi tłumaczy! On mi tłumaczy, że trzecia szczotka na kolektorze nie działa, że się świeca zaoliwiła, że karburator się zapchał, że akumulator się wypiperlaczył, że błoto ma magneto, że grzybek ma ślimaka, że ślimak ma suwaka! I płacę już czwarty miesiąc: Piperlakowi raty, Grzegorzewskiemu pensję, garażowi za kaburowiaki, a taksówkom za kursy!

Icek spotyka panią Salcię (w której się od dawna kocha) i mówi: - Pani Salcie! Pani mąż wyjechał w delegację, może ja bym do pani przyszedł wieczorkiem na kolacyjkę ze śniadankiem - nie będzie się pani czuła samotna... Na co pani Salcia z oburzeniem: - Ależ panie Icek! Ja nie jestem kobietą lekkich obyczajów! - Ależ pani Salcie! Któż tu mówi o pieniądzach?

Przykład talmudycznej logiki na udowodnienie tezy, że czas to dozorca: Czas to pieniądz, pieniądz to grunt, grunt to ziemia, ziemia to matka, matka to anioł, anioł to stróż a stróż - to dozorca.