Najlepsze dowcipy

do wędkarza łowiącego ryby podchodzi strażnik: -czy ma pan kartę wędkarską? -nie mam! -to jak pan może łowić ryby? -zwyczajnie,na robaka i na ciasto!!!

Jasiu do taty: - Tatuś, daleko jeszcze ta Ameryka? - Jasiu nie pier... tylko wiosłuj!

Kierowca zatłoczonego autobusu ostro manewruje. Pasażerowie przewracają się, walą głowami w szyby itp. Jeden z pasażerów: - Panie, cholera, świnie pan wieziesz, czy co?! Na to kierowca: - A co? Ktoś się w ryj uderzył?

Zadyszana babcia wpadła na peron, biegła za odjeżdżającym już pociągiem, a gdy ten zniknął w oddali, wszczęła głośny lament, biegając tam i z powrotem. Przechodzący kolejarz zapytał dlaczego tak lamentuje, na co ona: - Spóźniłam się, panie, na pociąg! Raptem jedną minutkę! - A lamentuje pani, jakby się pani spóźniła co najmniej godzinę...

Gość w restauracji do kelnera: - Co to znaczy, że wasz lokal daje gwarancję na potrawy? - A to znaczy, że jeżeli szanownemu panu jedzenie nie posłuży, to może je pan zwrócić.

Facet w cyrku wychodzi na arenę z krokodylem. Staje na środku i kopie krokodyla w dupę. Krokodyl rozdziawił paszczę, a facet rozpina rozporek, wyciąga fiuta i kładzie krokodylowi na zęby. Potem bierze deskę i napierdala krokodyla po głowie. Krokodyl nic, tylko mu oczy z bólu łzawią. Po pięciu minutach napierdalanki wyciąga fiuta, krokodyl zamyka paszczę, a facet podchodzi do publiki i pyta: - Proszę państwa, kto z Państwa chce spróbować tego samego; gwarantuję pełnię bezpieczeństwa; bez obaw - nic nikomu się ni stanie! W cyrku cisza, przez dłuższy czas nikt się nie zgłasza, po chwili z trzeciego rzędu podnosi się stara babcia i mówi: - Ja tam może bym spróbowała, tylko żeby pan mnie tą deską po głowie tak nie walił...

Początek roku akademickiego. Siedzi dwóch profesorków w podeszłym wieku na ławeczce przed uczelnią i rozmawiają. Nagle przed ich twarzami przechodzi studentka. Mini. Nogi do samego nieba... - Heh... ja już, drogi kolego, od pięciu lat nic, a nic... - wzdycha jeden - A ja - odpukać - dopiero od trzech.

Siedzi Pan Jezus przed krzyżem i pali fajki. Podbiega apostoł: - Jezu ... turyści! Jezus gasi szybko papierosa, rozkłada ręce i mówi: - Przybijaj!

A couple were driving to a church to get married. On the way, they got into a car accident and died. When they arrive in heaven, they see St. Peter at the gate. They ask him if he could arrange it so they could marry in heaven. St. Peter tells them that he"ll do his best to work on it for them. Three months pass by and the couple hear nothing. They bump into St. Peter and ask him about the marriage. He says, "I"m still working on it." Two years pass by and no marriage. St. Peter again assures them that he"s working on it. Finally after twenty long years, St. Peter comes running with a priest and tells the couple it"s time for their wedding. The couple marry and live happily for a while. But after a few months the couple go and find St. Peter and tell him things are not working out, and that they want to get a divorce. "Can you arrange it for us?" they ask. St. Peter replies, "Are you kidding?!! It took me twenty years to find a priest up here. How am I gonna find you a lawyer?"

Czapajew gromadzi chłopaków: – Riebiata! Przyszedł przykaz z Moskwy, że wszystko ma być kulturno. Kto podciera żopu palcem? Chwila ciszy. –Awram Jakubowicz Rubinstein! – woła w końcu Piet’ka. –Kak uznał? – pyta Czapajew. –Jak wychodzi z latryny, myje ręce! Przyszedł przykaz z Moskwy, że każdy wyższy oficer musi zdać maturę. Czapajew jedzie na egzamin do stolicy i wraca. –Tawariszcz kamandir, jak poszło? – pyta Piet’ka –Wsio w pariadkie – na to Czapajew. – Pytali: ile będzie jedna czwarta plus jedna czwarta. –I co wy na to? – pyta Piet’ka, wstrzymując oddech. –Pół litra – pada odpowiedź.